Nie wkurzaj się, to tylko moja historia
a nie działanie, które ma cię skusić do zakupu tego mopa. Nie kraszę i nie manipuluję, bo mam to szczęście, że nie muszę. Mam coś czego ludzie potrzebują bo chcą uprościć sobie życie, przy okazji oszczędzając kasę i matkę Ziemię. Możesz każdego dnia wraz ze mną czynić świat lepszym miejscem do życia. Pamiętaj! możesz, nie musisz. Posłuchaj …
Kiedyś tam – 33 lata temu, w takcie pracy (a miałam wyjątkowo intratny stołeczek) w ramach relaksu wpadłam z koleżanką do zielonogórskiej Palmiarni. Wewnątrz był wyjątkowy tłok. Większość ludzi zgromadzona była wokół stolika, przed którym stał fajny pan z tłumaczem, ze szmatką w ręce i opowiadał historie nie z tej ziemi o sprzątaniu bez środków chemicznych. Pomyślałam łga albo szmatki są cudowne. Przepychając się przez tłum sięgnęłam pierwszej dostępnej ścierki, zapytałam czy mogę ją przetestować, po czym wyszłam do holu, szukając najbardziej brudnego miejsca. Z tym nie było trudno. Poniżej klamek na skraju drzwi rysował się znacznie inny kolor niż w innych obszarach. Był ciemnobrązowo – czarny. Miejsce klejące się niczym lep na muchy.
Weszłam do toalety, namoczyłam szmatkę, lekko strzepnęłam, zrobiłam
kilka ruchów zataczając kółko … i … ukazał się piękny jasny kolor drewna z widocznymi słojami. No po prostu bajka! Weszłam do łazienki, spłukałam pod bieżącą wodą ścierkę i znowu szok. Czarna smoła zeszła ze ścierki pod strumieniem wody. Spłynęła niczym woda po kaczce. Pomyślałam cud, ale natychmiast otrzeźwiałam – w sprzątaniu nie ma cudów. Co u licha w tej ścierce drzemie. Wróciłam z uśmiechem do stolika i z powagą pytam pana czym jest nasączona ścierka. Z równie wielką powagą i pewnym siebie uśmieszkiem pan odrzekł: NICZYM – to fizykalno-mechaniczny system czyszczenia opracowany przez wynalazcę tego włókna Hansa Raba. Hmmm, pomyślałam. Znam wiele praw fizyki … ale w szmatkach ?
Rozochocona wzięłam stojący na podłodze kij z mopem …
Mop był namoczony w zimniej wodzie. Ruszyłam kilka razy i … widzę jasną plamę na drewnianych klepkach podłogowych. Oooo, pomyślałam sobie, kupuję to i nie będziemy się już w domu męczyć z nieustającymi smugami na podłogach.
Koleżanka popatrzyła na mnie z ulitowaniem. Wróciłyśmy spokojnie do stolika, wypiłyśmy kawę, po czym podeszłam ponownie do pana i zakupiłam tę magiczną ściereczkę, tę od wyczyszczonych drzwi i mopa z kijem, z dziwnie brzmiącej nazwy firmy Ha-Ra . Wróciłam do domu, wyjęłam nabytki i zaczęliśmy testować. Na początku nie przyznałam się mężowi ile za nie zapłaciłam. Dopiero gdy zauroczeni efektami odkrywaliśmy coraz to nowe możliwości wykorzystania szmatek, postanowiłam odkryć też ich cenę.
Mina zatrwożonego męża trochę ścięła mnie z nóg,
ale po krótkim westchnieniu usłyszałam – wiesz kochanie to dobry zakup. Za dobrą rzecz warto zapłacić więcej. Ufff. Kontynuując ciągnęłam dalej – wiesz kochanie, postanawiam zwolnić się z pracy aby te szmatki sprzedawać. Czułam, że tak dobrej jakości produkty, w dodatku tak skutecznie i prosto czyszczące są czymś co przyda się każdemu i wszędzie.
Wkrótce tak się stało. Otworzyłam przed sobą okno na świat. Poczułam się jak ptak uwolniony z klatki. Mogłam już sama poczuć się innowatorką i zmieniać świat na lepsze pomagając jednocześnie innym. Kiedyś opowiem Ci jak zostałam generalnym przedstawicielem firmy Ha-Ra w Polsce.